TAKIE TAM MYŚLI…
W ten weekend przypomniałam sobie jak bardzo lubię tańczyć, śpiewać i przebywać wśród ludzi znanych nie znanych wszystko jedno. Nieprawdopodobne a jednak pozwoliłam sobie zapomnieć o tych małych przyjemnościach znajdując zawsze wymówki, że nie potrzebuje, że nie mam czasu, ale z kim, gdzie… no wiecie dzieci, dom, praca i praca aż tu nagle bach, wielkie bach i znalazłam się w samym środku koncertu rockowego chociaż wcale się taki nie zapowiadał. Niesamowite jest też, że pamiętając siebie z „czasów rozrywkowych” każde wyjście było zmaganiem z pytaniem: w co i jak się ubrać, uczesać, malować czy nie malować? A teraz…, jeansy, zwykły podkoszulek, solidne, wygodne buty i róż na policzkach, włosy związane, MM nie mógł uwierzyć, że byłam gotowa w ciągu 15 minut, byłam. Również dłuższa chwila niż zwykle przed lustrem, była przyjemnym spotkaniem samej siebie. Dawno się tak nie czułam i dawno nie widziałam w oczach tej iskierki. Po takim energetycznym weekendzie poniedziałkowe potyczki nie wydają mi się jakoś trudne i mam nadzieję, że nikt ani nic od rana mnie nie „rozłoży na łopatki” czego i Wam mocno życzę :).
Zdjęcia: Kinfolk
[ad name=”Responsive”]